Czy ktoś, kiedyś zastanawiał się, dlaczego dla ludzi, każde wydarzenie, jest swego rodzaju powodem do "wojny" z innymi.
Ostatnio wciąż słyszymy o kierowcy Formuły 1, rajdowcu, Robercie Kubicy.
Ile to wiadomości, o tym jakim jest wspaniałym kierowcą i utalentowanym rodakiem.
Ja na to patrzę trochę z boku i z pewnym zażenowaniem. Kiedy dziennikarze donoszą, że straci dłoń, potem, że jeszcze w tym sezonie wróci na tor. Cała Polska kręci się wokół zdrowia Kubicy.
Ja wiem, że to tragedia czy tylko dramat dla niego czy rodziców, ale nie przesadzajmy. Przecież sam, z własnej woli, dla sławy, pieniędzy wpakował się do samochodu, którym nigdy wcześniej nie jeździł, pędził drogą nie przystosowaną do rajdów i uległ wypadkowi.
Tyle ludzi codziennie zostaje rannych na naszych drogach nawet jadąc przepisowo i jakoś nikt im nie poświęca większej uwagi. Na operację czekają po parę miesięcy o rehabilitacji państwowej nawet nie marząc.
A on w parę godzin ma uratowaną dłoń, którą już mu mieli amputować. Wszyscy politycy ślą mu życzenia powrotu do zdrowia, a nawet kardynał Dziwisz wysyła mu relikwie Jana Pawła II.
Chyba jednak to przesada.
Gdy ktoś na własne życzenie, pędzi z taką szybkością, musi liczyć się z wypadkami.
Gdy wydarzyła się katastrofa Smoleńska, na forach pojawiały się wpisy szkalujące osoby, które w niej zginęły. Nie było litości właściwie nawet dla Prezydenta.
I kto zrozumie człowieka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz