poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Studia pierwszy rok czyli koszmar akademika

Rozdział XVI
Studia



Jeździło się do Częstochowy
Zawozić jakieś papiery
W miarę zbliżania się października
Rzedniała mi mina
Bałem się studiów bardzo
I widziałem je w snach straszno
Nie wiedziałem jak to będzie w akademiku
I czy poznam jakiś mądrych przyjaznych ludzi
Zastanawiałem się
Czy do życia studenckiego nadaję się
Miałem wewnętrzną rozterkę
I martwiłem się wiecznie
Nadszedł dzień
W którym do Częstochowy ojciec zawiózł mnie
I tak się rozpoczął kolejny etap mojego życia
A przecież mogłem z Dorotką w zaświatach pływać
Leżeć z nią na cmentarzu
I o północy brać udział w balu
A teraz nie miałem żadnej jej fotografii
Gdyż wszystkie kazała mi spalić
Wtedy to zrozumiałem
Czego nigdy nie wiedziałem
Że miłość wszystko wybaczy
Oprócz śmierci i całkowitej zdrady

piątek, 23 kwietnia 2010

Przerwany lot, nie zrealizowane plany

dzisiaj rano lecę
dzisiaj do katynia przybędę
złoże hołd pomordowanym
wspomnę ich

dzisiaj wrócę do was
tylko zobaczę ten las
dzisiaj wieczorem opowiem
co wydarzyło się tam

a od jutra nowe plany
znowu o lepszej polsce będziemy marzyć
i znowu wpadnę w codzienności rytm
i będę dalej żyć

lecz los okrutny inne ma plany
lecz jeszcze rano wypadek się zdarzył
przywalił cię wrak samolotu
dając nam smutek odczuć

wracasz ze smoleńska nie w ten dzień
wracasz choć dopadła cię śmierć
wracasz gdzie pustka po tobie
gdzie wciąż nikt nie wierzy w te wydarzenia okropne

jak teraz bez ciebie żyć
jak bez ciebie o przyszłości śnić
kto opowie bajkę dziś
kto przytuli gdy z oczu płyną łzy
kto da siłę nam
by dalej iść z nadzieją przez ten świat
kto wyjaśni nam
czemu miał służyć tej ofiary dar

tyle pytań wciąż zadaje ja
tyle odpowiedzi brakuje nam
i choć mijają godziny i dni
żadne łzy nie są wstanie smutku zmyć

tęsknimy za tobą
tęsknimy ...

wtorek, 20 kwietnia 2010

Hołd poległym pod Smoleńskiem

lecieli by oddać hołd
lecieli by okrutny mord
sprzed 70 laty - przypomnieć

lecieli położyć kwiaty
lecieli by mogiły pomordowanych zobaczyć
gdzie szumi katyński las - zatrzymał się czas

lecieli na uroczystości
lecieli się pomodlić
by pamięć przetrwała - na zawsze

lecieli na parę godzin
a wieczorem wśród bliskich mieli się położyć
nagle huk ... koniec

w parę minut świat
już wiedział co to za las
przez tyle lat
było dość cicho na świecie o katyniu
a tu w ciągu kilku chwil wiedział o tym każdy

wracacie w trumnach
wracacie nie tylko dziś
wypełnialiście to
co dla was było tym
najważniejszym przesłaniem życia

dziś pozostaje pustka i żal
dziś wciąż pytają o sens ofiary wasz
dziś nadal nie rozumie nikt
dlaczego

czy musi tak być
że nasz naród co jakiś czas
tyle ważnych ludzi traci

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Schudłem w dwa miesiące 10 kilogramów. Zrzuciłem wagę przed wakacjami

Jutro mija dwa miesiące odkąd jestem na diecie proteinowej.
Jak do tej pory ubyło mi 10 kilogramów. Dzięki wadze, która wskazuje zawartość tłuszczu, wody i mięśni w organizmie, wiem, że straciłem trochę tłuszczu.

Dokładnie ubyło mi z 33 do 29 tłuszczu, przybyło wody i mięśni (przynajmniej tak pokazuje waga).

Spodnie zrobiły się o wiele luźniejsze, a i koszule zaczęły na mnie wisieć. Nie wiedzę już przed sobą brzucha i jest super.

Tak więc mam już dwie fazy tego odchudzania za sobą. Mianowicie atak czystymi proteinami (u mnie 10 dni) i fazę naprzemiennych okresów jedzenia samych białek 5 dni i białek z warzywami kolejne 5 dni.

Od jutra przechodzę do trzeciej fazy, czyli mogę jeść już więcej różnych produktów. Ponieważ straciłem 10 kilo, faza ta będzie trwała 100 dni, gdyż na każdy utracony kilogram trzeba przyjąć 10 dni.

Jeśli ktoś chce szybko i skutecznie pozbyć się zbędnych kilogramów bez ćwiczeń fizycznych może zastosować tą dietę.

Nie popełniałem większych grzeszków podczas diety poza paroma piwkami (ale nic do nich nie jadłem) oraz zjadłem trochę ciasta na Święta Wielkanocne.

Podejrzewam, że częstsze podjadanie zabronionych produktów mogło by doprowadzić do zniwelowania wysiłku i efektów tej diety.

Mam nadzieję, że w tej fazie, którą od jutra zaczynam, będzie łatwiej no i nie nabawię się efektu jo-jo.

Przygoda na wakacjach nad morzem. Miłość w letni czas

Rozdział XV
Morze Miłość




Dobiegł w końcu czas
W którym Mariusz był ze mną wraz
Musiał jechać
I do Torunia na studia się wybrać
Zaczął się sierpień
Więc czas było wyjechać gdzieś wreszcie
Wybrałem się nad morze
By popływać w większej wodzie
Wsiadłem więc do pociągu
I rozpocząłem podróż nie znośną
Było wiele problemów
I ludzi zbyt wielu
Na szczęście była przesiadka
Więc kupiłem sobie bilet pierwsza klasa
Nie było tłoku
Ani tyle narodu
Wsiadłem do przedziału
W którym jakaś dziewczyna otwierała oczy pomału
Była sama
I się podróży nie bała
Wsiadłem bez słowa
Bo podwinęła mi się noga
Uśmiechnęła się
I rozpoczęliśmy rozmowę wnet
Miała na imię Beata

środa, 7 kwietnia 2010

Studniówka, matura i wakacje


Rozdział XIV
Studniówka


Przyszedł czas
Na studniówkę iść wraz
Jeszcze godzinę wcześniej
Musiałem pracować prędzej
No ale wreszcie się wystroiłem
I jak to będzie marzyłem
Wszedłem do szkoły lekko speszony
I swoją obecnością zdziwiony
Zaraz znalazłem swoją klasę
I trafiłem na wódki składkę
Usiadłem za stołem
I zastanawiałem się jaką mam dolę
Wkrótce przeszliśmy do sali balowej
I poczułem się podlej
Dyrektor wygłosił mowę
I było coraz gorzej
Wreszcie zagrali Poloneza
I zapanowała radość wielka
Wzięliśmy się za jedzenie
I było weselej
Daliśmy sobie luzu
A ja spodziewałem się cudu
Chciałem by była ze mną Dorotka
I by nie była to noc chłodna
Nie daleko
Siedziała Ula z “najlepszym” mym kolegą
Uśmiechali się do siebie
Unikając mnie
Tańczyli ze sobą

sobota, 3 kwietnia 2010

Odchudzanie a święta i pokusy oraz grzechy


No niestety. Po raz kolejny święta tuż tuż.

Osobiście nie lubię żadnych świąt, a tu jeszcze jestem na diecie. Depresja do kwadratu.

Nie będę udawał, że jestem silny i wytrwały jak nie wiem co.

Już skusiłem się na sernika, ale stwierdziłem, że niewielka dyspensa mi się należy.

Wybrałem tylko taktykę, że grzeszki te będą przypadać w czasie gdy mogę mieszać białka z warzywami. No i podstawowa zasada, Najpóźniej ciacho, placek czy jak kto to tam zwie, je się do godziny 14, a potem tylko białka. Wtedy do północy organizm zdąży spalić te wszystkie węglowodany i tłuszcze.

Wszystkim, których raduje to święto, wszystkiego najlepszego i porządnego żarcia. Najedzcie się za tych co się odchudzają.

A tym, którzy nie przepadają za świętami chcę powiedzieć

NIE JESTEŚCIE SAMI :)