wtorek, 18 maja 2010

Trzecia faza diety odchudzającej dukana, proteinowej

Tak więc jestem już od miesiąca, w trzeciej fazie diety białkowej. W diecie dukana, prawdopodobnie w najważniejszej. Otóż mogę sobie pozwolić na lepsze rzeczy niż w czasie pierwszej i drugiej fazy diety proteinowej. W dwóch poprzednich fazach mogłem się żywić tylko i wyłącznie produktami wysoko białkowymi i w drugiej fazie dołączyć do nich warzywa.

W obecnej fazie, mogę dorzucić porcję owoców oraz płatki do mleka na przykład na śniadanie jak i pieczywo razowe, makaron i ziemniaki. Oczywiście jeśli chodzi o makaron czy ziemniaki, bez jakiś tłustych sosów. Dwa razy w tygodniu mogę sobie pozwolić na odświętny obiad. Co prawda nie jest to odświętny obiad rozumiany przez nas jako garczek ziemniaków ze schabowym topionym w tłuszczu i do tego pół kilo ciasta, ale zawsze to jakaś odmienność od białek i warzyw.

Muszę przyznać szczerze, że nie do końca trzymam się zaleceń dukana. Zdarza mi się zjeść cokolwiek więcej porcji owoców zwłaszcza jabłek. No i choć nie powinienem podjadam sobie winogrona.
Zdarza się również większa porcja sernika, drożdżówka czy uwielbiane przeze mnie słodycze. Jednak wybryki takie są tylko sporadyczne i po takim dniu, w którym przydarzy mi się taki "wypadek", robię sobie dzień na samych białkach. Dzięki temu jak do tej pory, przybyło mi zaledwie 2 kilo, co nie jest jakąś straszną rzeczą. Staram się również przynajmniej raz w tygodniu pojeździć z pół godziny na rowerze stacjonarnym.


Jak na razie z diety białkowej jestem zadowolony. Nie jest zbyt uciążliwa choć brak w niej słodyczy co w moim przypadku jest bardzo bolesne.
Dzięki niej straciłem 10 kilo i może gdy latem warzywa potanieją, spróbuję ją jeszcze raz przeprowadzić, żeby stracić z pięć kilo.


Mój przykład mówi sam za siebie. Nawet najwięksi łakomczuchy mogą wytrwać na tej diecie. Potrzeba tylko samo zaparcia i powtarzania sobie, że się uda. Nie mieć pod ręką żadnych słodyczy to i się ich nie zje. A kiedy przyjdzie na nie ochota, należy spojrzeć na siebie i mówić sobie, że ta mała czekoladka, ten kawałek ciasta odmówiony sobie, to parę kalorii mniej.

Powodzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz