wtorek, 25 maja 2010

Dziecko wyrzucone jak śmieci czyli historia noworodka

"przegrane życie dziecka"


jest 8.12.1980 rok - łysogóry.
w pokoju siedzi matka z miesięcznym synem. za oknem pada deszcz, a z jej oczu płyną łzy. jest typową samotnie wychowującą matką. użala się nad sobą, bo nikt nie chce jej pomóc. dzwoni telefon. podchodzi ostrożnie i połykając łzy podnosi słuchawkę.

matka: "słucham"

marek: "agnieszka? z tej strony marek"

agnieszka(matka): "czego chcesz?"

marek: "chce ci powiedzieć, że wrócę do ciebie jeśli tylko pozbędziesz się tego bachora"

agnieszka: "nie mów tak o moim dziecku"


marek: "przecież wiesz,że byłem gotowy na ślub.jednak teraz,gdy masz dziecko z innym nic nie poradzę.jestem w stanie uwierzyć,że pochodzi ono z gwałtu,ale musisz się go pozbyć.czy ty tego nie rozumiesz, że ono jest przyczyną naszych problemów.ty nie możesz pokazać się w domu,a ja nie mogę się z tobą ożenić"

agnieszka: "dlaczego nie możemy zostać małżeństwem i kochać naszego syna?"

marek: "nigdy go nie uznam za swojego syna,gdyż nie ja go spłodziłem i nie miałem nic wspólnego z jego poczęciem"

agnieszka: "widzę,że nie mamy o czym mówić.jesteś egoistą i patrzysz tylko na siebie"

marek: "wiesz,że cię kocham.jednak nie możemy być razem dopóki nie pozbędziesz się jego"

agnieszka: "on ma imię - rafał,więc nie mów o nim on"

marek: "nie mów mi już o nim"

agnieszka: "mam cię już dość"

rzuciła mocno słuchawką.przeszła do pokoju.pochyliła się nad rafałem myśląc: "jesteś moim skarbem,a jednocześnie karą i utrapieniem. pozbywając się ciebie życie moje stało by się lepsze". usłyszała otwierające się drzwi do mieszkania. podeszła do nich cicho i zobaczyła swoją współlokatorkę annę, która studiowała prawo.

anna: "cześć. przyniosłam coś do zjedzenia. coś ty taka markotna?"

agnieszka: "znowu dzwonił marek"

anna: "czego chciał?"

agnieszka: "chce bym za niego wyszła,ale pozbyła się rafała. mam już go dość nie wiem co robić"

anna: "posłuchaj swego serca. nie mogę decydować za ciebie i nikt tego nie robi. ale zastanów się bo to twoje życie i ty musisz przez nie iść. ja mogę ci doradzić w co się ubrać na przyjęcie, a nie jak żyć"

agnieszka: "jesteś bardzo miła"

anna: "dzięki"

agnieszka: "nie ma sprawy. zawsze możesz na mnie liczyć"

anna: "to dobrze bo mam już cię dość"

agnieszka: "no to jest nas dwie"

rozmawiały jeszcze o innych sprawach przygotowując i konsumując kolacje. położyły się późno spać. agnieszce śnił się ślub i wielka radość z bycia u boku ukochanego marka. obudził ją płacz dziecka. podeszła do niego i sprawdziła czy ma suchą pieluchę. niestety wymagała wymiany. agnieszka była zła,że wszystkie jej marzenia siedemnastolatki leżą właśnie w zawartości pieluchy. gdyby mogła krzyczała by głośno jak bardzo jej źle. jednak w głębi duszy czuła, że to ona nie kto inny jest winny. miała dość takiego życia. pieniądze się kończyły, nauka przerwana, żadnych szans na przyszłość. natomiast z markiem miałaby świetlaną przyszłość. zapewniony byt, miłość, dom. tylko, że na przeszkodzie był rafał. należało się go pozbyć. zastanawiała się jak tego dokonać. czuła, że źle postępuje myśląc o pozbyciu się dziecka. wiedziała jednak, że to uwolni ją od wszystkich nieszczęść. rozmyślając nad tym zaczęła przygotowywać śniadanie. gdy popijała kawę, do kuchni weszła anna.

anna: "cześć. jak ci się spało"

agnieszka: "nie najlepiej. śniło mi się wesele z markiem i podjęłam decyzje. wychodzę za niego"

anna: "a co z rafałem?"

agnieszka: "muszę się go pozbyć, ale nie wiem jak"

anna: "może zgłosisz się do domu dziecka"

agnieszka: "nie, nie mogę. nie chce by później rafał mnie szukał i myślał o mnie źle"

anna: "więc co zrobisz?"

agnieszka: "zastanowię się"

jednak już wiedziała co zrobić. postanowiła wyrzucić rafała do opustoszałej szopy, by nikt go nie znalazł, a jednocześnie by zginął. nie wiedziała tylko jak wyjaśnić to znajomym. zadzwoniła do marka.

marek: "słucham"

agnieszka: "cześć. to ja. przemyślałam naszą wczorajszą rozmowę i zgadzam się na to byśmy zostali małżeństwem"

marek: "a co z nim?"

agnieszka: "oddam rafała w dobre ręce. ale jest jeden warunek"

marek: "jaki?"

agnieszka: "musimy się stąd wyprowadzić"

marek: "zgoda. od jutra załatwiamy wszystkie formalności. pa kochana"

agnieszka: "pa"

odłożyła słuchawkę. ujrzała przed sobą annę.

anna: "podjęłaś już decyzje?"

agnieszka: "tak. mam dość siedzenia w domu i przewijania pieluch. inne dziewczyny w moim wieku chodzą na zabawy, a ja?"

anna: "rozumiem cię. ale zadbaj o to by rafał dostał się naprawdę w dobre ręce"

agnieszka: "na pewno nie stanie się mu krzywda. obiecuję"

anna wyszła na zajęcia, a agnieszka zaczęła ubierać rafała. dziecko śmiało się i cieszyło, że idzie na spacer. nie było świadome tego, iż matka wydała na nie wyrok śmierci.

cdn

1 komentarz: